Styl życia i profilaktyka chorób: DNA nie jest twoim przeznaczeniem
Ponad 2000 lat temu Hipokrates powiedział: „Niech pożywienie będzie lekarstwem, a lekarstwo pożywieniem” [1]. Nie wiadomo tak naprawdę, czy to rzeczywiście jego słowa [2], ale mniejsza o to. W swoich pracach Hipokrates podkreślał istotną rolę jedzenia w kontekście zdrowia i choroby, nie ma co do tego wątpliwości [2]. Tylko jakie to ma znaczenie? W tamtych czasach uważano przecież, że przyczyną rozwoju chorób jest słabe poczucie humoru [3].
W dzisiejszych czasach mamy na szczęście naukę. Liczne dowody wskazują na ogromne znaczenie zdrowego stylu życia w zakresie ograniczenia ryzyka zgonu z jakiejkolwiek przyczyny oraz profilaktyki chorób przewlekłych, w tym choroby niedokrwiennej serca, udaru mózgu, cukrzycy, czy nowotworów [4]. Ale chwila… czy te choroby nie są przypadkiem dziedziczne? Co jeśli mamy po prostu złe geny?
Według Waltera C. Willeta, cenionego byłego przewodniczącego wydziału żywienia na Harvardzie, od dawna wiadomo że, dla większości chorób odpowiedzialnych za znaczną liczbę zgonów w populacjach zachodnich, 80-90% ryzyka stanowią czynniki inne niż genetyczne [5]. W końcu wskaźniki występowania chorób układu krążenia, czy raka, naszych głównych zabójców, w różnych miejscach na świecie różnią się nawet stukrotnie [5]. Co więcej, migracja z krajów o niskich do krajów o wysokich wskaźnikach zachorowalności praktycznie we wszystkich przypadkach wiąże się ze wzrostem ryzyka rozwoju chorób [5]. W ostatnim czasie odkryto, że modyfikowalne czynniki behawioralne, takie jak określone elementy diety, nadwaga, brak aktywności fizycznej, czy palenie stanowią ponad 70% ryzyka udaru mózgu, czy zachorowania na raka jelita grubego, ponad 80% ryzyka rozwoju choroby niedokrwiennej serca i ponad 90% ryzyka rozwoju cukrzycy typu 2 [5]. Profilaktyka tych chorób jest więc kwestią naszych własnych wyborów.
Skoro tak wiele zależy od nas samych, dlaczego większość zasobów przeznaczamy na leczenie, nie profilaktykę? [5] Nawet nasze strategie profilaktyczne skupione są w dużej mierze wokół leczenia farmakologicznego [5]. A przecież można by zamiast tego promować zmiany w zakresie diety i stylu życia, które byłyby prawdopodobnie rozwiązaniem bardziej opłacalnym [5]. Przykładowo, leczenie wysokiego cholesterolu przy zastosowaniu statyn kosztować może całe dziesiątki miliardów dolarów rocznie, a zapadalność na choroby serca specjalnie się w wyniku takiego podejścia nie zmniejsza [5]. Problem z leczeniem farmakologicznym polega na tym, że nie eliminuje ono pierwotnych przyczyn chorób; żadne z tych schorzeń nie jest przecież spowodowane niedoborem leków [5].
Jak na ironię zmiana stylu życia jako metoda leczenia działa najskuteczniej w przypadku tych samych chorób, dla których metody farmakologiczne przynoszą największe zyski; bo przecież jeśli pacjent nie zmieni swojej diety, leki będzie musiał przyjmować codziennie, do końca życia. Zatem leki najbardziej zyskowne to jednocześnie leki najbardziej zbędne. „Chociaż powszechnie uznane wytyczne dotyczące postępowania w przypadku chorób przewlekłych zgodnie nawołują do zmian w zakresie stylu życia jako pierwszej linii leczenia, lekarze rzadko kiedy przestrzegają tych zaleceń” [6]. „Ignorując pierwotne przyczyny chorób i lekceważąc znaczenie stylu życia w ich profilaktyce, środowisko lekarskie działa na szkodę pacjentów” [7].
Tradycyjna opieka lekarska opiera się głównie na lekach i operacjach stosowanych w obliczu istniejącej już choroby [8]. Natomiast medycyna stylu życia polega, przede wszystkim, na wykorzystaniu optymalnego sposobu odżywiania (dieta roślinna oparta na produktach nieprzetworzonych) i aktywności fizycznej w celu profilaktyki, zatrzymania i odwrócenia rozwoju schorzeń przewlekłych, które w przeciwnym razie doprowadziłyby do przedwczesnej niepełnosprawności i śmierci [8]. Nadrzędnym celem jest wyeliminowanie pierwotnej przyczyny choroby [8].
W 2006 r. dr Adriane Fugh-Berman, prezes organizacji PharmedOut, napisała artykuł pt. „Lekarze nie powinni zgrywać piesków salonowych firm farmaceutycznych” [9]. „Przemysł farmaceutyczny starannie podtrzymuje złudzenie, że relacja między medycyną i przemysłem farmaceutycznym jest koleżeńska, profesjonalna i osobista. Jednak w rzeczywistości wszelkie układy z lekarzami rozpatrywane są w kategoriach czysto finansowych”. Przemysł farmaceutyczny „z radością odgrywa rolę dobrodusznego, hojnego wujka, ale tylko do momentu, aż lekarze zaczną poruszać tematy zakazane, dotyczące np.: korzyści wynikających ze zdrowej diety i aktywności fizycznej, czy układów między medycyną i firmami farmaceutycznymi”. „Nie bądźmy grzecznymi pieskami salonowymi przemysłu farmaceutycznego. Zamiast potulnie siedzieć na kolanach naszego pana, odważmy się stawić mu czoła i gryźmy tam, gdzie boli najbardziej”.
Źródło: https://nutritionfacts.org/
[1] Morton D, Mitchell B, Kent L, Egger G, Hurlow T. Lifestyle as medicine – Past precepts for present problems. Aust Fam Physician. 2016;45(4):248-9.[2] Cardenas D. Let not thy food be confused with thy medicine: The Hippocratic misquotation. e-SPEN J. 2013;8(6):e260-2.
[3] Yapijakis C. Hippocrates of Kos, the father of clinical medicine, and Asclepiades of Bithynia, the father of molecular medicine. Review. In Vivo. 2009;23(4):507-14.
[4] Troost JP, Rafferty AP, Luo Z, Reeves MJ. Temporal and regional trends in the prevalence of healthy lifestyle characteristics: United States, 1994-2007. Am J Public Health. 2012;102(7):1392-8.
[5] Willett WC. Balancing life-style and genomics research for disease prevention. Science. 2002;296(5568):695-8.
[6] Lianov L, Johnson M. Physician competencies for prescribing lifestyle medicine. JAMA. 2010;304(2):202-3.
[7] Bodai BI, Nakata TE, Wong WT, et al. Lifestyle Medicine: A Brief Review of Its Dramatic Impact on Health and Survival. Perm J. 2018;22:17-025.
[8] Sorensen HJ. A conversation on the future of health care: integrating lifestyle medicine-part one: understanding the concepts. Perm J. 2014;18(2):89-91.
[9] Fugh-Berman A. Doctors must not be lapdogs to drug firms. BMJ. 2006;333(7576):1027.