Rządowe regulacje żywieniowe, które okazały się sukcesem
Wygląda na to, że sektor zdrowia publicznego zrezygnował już z działań na rzecz eliminacji otyłości [1]. Światowa Organizacja Zdrowia za jeden z najnowszych celów postawiła sobie jedynie nie dopuścić, by do 2025 r. skala rozpowszechnienia schorzenia jeszcze bardziej wzrosła [2]. Brzmi skromnie, ale wszystko wskazuje na to, że nawet tak nisko zawieszona poprzeczka może okazać się nie lada wyzwaniem [3], [4]. Odosobnione przykłady na pewne, aczkolwiek niejednolite, postępy nie zmieniają faktu, że żadne państwo do tej pory nie odwróciło pandemii otyłości [3]. Wina za taki stan rzeczy leży po stronie grup nacisku przemysłu spożywczego [3].
Za główny czynnik napędzający współczesną pandemię otyłości uważa się promowanie spożycia produktów i napojów wysokokalorycznych, ale ubogich w składniki odżywcze [3]. Teraz gdy w dużej mierze udało nam się uwolnić od problemów takich jak głód na świecie, czy choroby zakaźne, niektórzy specjaliści w dziedzinie zdrowia publicznego sugerują nawet, że mamy obecnie do czynienia z nowym rodzajem „nosicieli chorób”, w postaci „międzynarodowych koncernów spożywczych, które dostarczają konsumentom soli, tłuszczu, cukru i kalorii w ilościach bezprecedensowych” [5]. Branża spożywcza uważana jest za największy przemysł na świecie [6]. Już sama produkcja żywności przetworzonej może przynosić zyski rzędu bilionów dolarów [7]. Cytując słowa Bruce’a Neala, dyrektora George Institute for Global Health w Australii, „ogromny sukces rynkowy przemysłu spożywczego jest obecnie przyczyną zjawiska, które zapowiada się na jedną z największych katastrof w obszarze zdrowia publicznego naszych czasów” [5].
Sam przemysł niczym tu jednak nie zawinił. Korporacje robią po prostu, co do nich należy. Ich celem nie jest utuczenie społeczeństwa, tylko zarabianie pieniędzy [8]. Manipulując składnikami takimi jak sól, cukier, tłuszcz, kofeina i chemiczne wzmacniacze smaku, przemysł spożywczy nie ma żadnych niecnych intencji – dąży jedynie do maksymalizacji zysków [3]. Niestety tak się składa, że skutecznym środkiem do osiągnięcia tego celu jest wykorzystanie naszych ludzkich, biologicznie uwarunkowanych słabości. Przemawianie do słabych stron naszej natury to strategia, do której te firmy są wręcz zachęcane [8]. Dyrektorzy koncernów spożywczych nie przemierzają przecież triumfalnym krokiem korytarzy szpitali dziecięcych, rozkoszując się swoim dziełem. Najprawdopodobniej nie kieruje nimi nic innego jak obowiązek powierniczy wobec swoich udziałowców, czyli innymi słowy: maksymalizacja zysków [9]. Tak po prostu działa ten system.
Tylko dlaczego koncerny spożywcze zamiast owoców sprzedają owocowe cukierki i słodzone napoje? William Francis Sutton, zapytany o przyczyny, dla których rabował banki odpowiedział: „Przecież tam właśnie są pieniądze”. Tak samo rozumuje przemysł spożywczy. Powód, dla którego najbardziej nachalnie reklamowane są produkty najmniej zdrowe to tak naprawdę kwestia czystej ekonomii: prawdziwe jedzenie ma krótki termin przydatności do spożycia [10]. Owoce i warzywa szybko się psują, a koncernom spożywczym zależy na produkcie, który może leżeć na sklepowych półkach tygodniami [10]. Prawdziwe jedzenie nie jest sprzedawane pod nazwą określonej marki. Hodowca brokułów reklamując swoje warzywa w telewizji, przy okazji promowałby również produkty konkurencji. Z punktu widzenia konsumenta wszystkie brokuły wyglądają przecież tak samo. W tak funkcjonującym systemie sprzedaż produktów zdrowych jest po prostu nieopłacalna. W końcu ile może wynosić marża zysku ze sprzedaży ziemniaków?
Prawdziwe jedzenie trzeba wyhodować, co wiąże się z dodatkowymi kosztami. Producenci żywności nie chcą zboża, tylko tanich jak zboże towarów, w cenach pomniejszonych o subwencje z pieniędzy podatników. Potem wystarczy już tylko trochę gazowanej wody i mamy gotowy produkt, do sprzedaży za raptem kilka dolarów za butelkę. Fakt, że w restauracjach typu fast-food zjeść można „burgera za dolara” to po części zasługa miliardów dolarów rządowych subwencji, pokrywających koszty paszy dla zwierząt hodowlanych [11]. Przeciwnicy bardziej „stanowczych” regulacji rządowych nie zdają sobie chyba sprawy, jak bardzo stanowczy w swoich działaniach jest przemysł spożywczy.
Rynek produktów spożywczych potrafi być niezwykle dynamiczny nawet bez interwencji rządu, ale tylko w pewnych granicach. Za przykład niech posłuży nam tutaj moda na produkty bezglutenowe [12]. Jeszcze dziesięć lat temu o glutenie mało kto w ogóle słyszał, a dzisiaj, jak wynika z niektórych badań, w USA unika go nawet do 30% populacji [12]. W efekcie w sprzedaży pojawiło się ponad 10 000 produktów bezglutenowych [13]. Nowy trend podłapali nawet czołowi gracze na rynku. Tyson Foods, na przykład, zaczął sprzedawać bezglutenowe wędliny [12]. Jak na ironię, produkty bezglutenowe mogą być jeszcze mniej zdrowe niż ich tradycyjne odpowiedniki. Zawierają one duże ilości soli i cukru i znikomą ilość błonnika [14]. Krótko mówiąc, jest to po prostu kolejna wariacja na temat, dobrze wszystkim znanej, żywności wysoko przetworzonej. Jakby nie patrzeć, pączek bezglutenowy to przecież wciąż pączek. W 2018 r. przeprowadzono analizę żywieniową produktów spożywczych przeznaczonych dla dzieci, zarówno bezglutenowych, jak i tych tradycyjnych [15]. Jak się okazało, 90% przebadanych wyrobów uznanych zostało za „niezdrowe” [15].
I na tym właśnie polega paradoks rynku produktów spożywczych: źródłem zysku może być każdy dietetyczny wymysł, z wyjątkiem prawdziwego jedzenia. Jeśli chodzi o żywność tzw. śmieciową, wybór jest praktycznie nieograniczony: niskotłuszczowa, niskowęglowodanowa, wolna od GMO, ekologiczna, czy, o ironio, wysokoprzetworzona żywność paleo. Przemysł spożywczy zarobić może na każdej żywieniowej fanaberii. Zdrowe, pełnowartościowe jedzenie jest natomiast całkiem nieopłacalne. Podczas gdy cebulowe chipsy to dla firm spożywczych potencjalna żyła złota, zysk z prawdziwej cebuli wygląda już nieco gorzej. Na bazie kilku składników i dodatków chemicznych stworzyć można niezliczoną liczbę receptur, które zaspokoją wszelkie, modne w danej chwili dietetyczne potrzeby. Świeże owoce i warzywa tak dochodowe nigdy nie będą.
Ze względu na zasady działania rynku producenci nie mogą sobie pozwolić na najmniejsze nawet kroki w kierunku zmniejszenia szkodliwości swoich wyrobów, na przykład poprzez obniżenie zawartości soli, czy cukru. Każde odstępstwo od przyjętej normy, czyli produkcji nastawionej na maksymalizację uzależniających wręcz smaków, jest równoznaczne z natychmiastową utratą przewagi konkurencyjnej.
Jakim więc cudem w Anglii tak skutecznie obniżono spożycie sodu, co przełożyło się na spektakularny spadek liczby zgonów w wyniku udaru mózgu i choroby niedokrwiennej serca [16]? Kluczem do sukcesu, był fakt, że zmianami objęto cały sektor spożywczy i nie było tu miejsca na żadne wyjątki. Nuggetsy z McDonalda w UK mają dwa i pół raza mniej soli niż w USA [17]. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby analogicznych zmian w swoim menu nie wprowadził, chociażby brytyjski Burger King.
W UK przeprowadzono najlepiej jak do tej pory udokumentowaną redukcję spożycia sodu w skali całej populacji [18]. Rząd brytyjski zawiązał partnerstwo publiczno-prywatne z największymi producentami i sprzedawcami żywności, jak również z sieciami restauracji [18]. Celem było jednoczesne ograniczenie stosowania soli, na tyle stopniowe i rozłożone w czasie, żeby konsumenci w ogóle tej zmiany nie zauważyli [18]. Inicjatywa powiodła się, dzięki zaangażowaniu całego sektora spożywczego [19]. Stanowiło ono gwarancję równych szans i eliminowało ryzyko, że jakaś firma, nie szczędząc w swoim jedzeniu soli, zyska przewagę handlową nad konkurentami [19]. Od tego czasu pojawiły się pomysły, by w taki sam sposób poradzić sobie z cukrem ‒ stopniowo i dyskretnie zmniejszać jego zawartość w napojach gazowanych, aby docelowo doprowadzić do zmiany preferencji smakowych w skali całej populacji [20].
Brzmi trochę jak rodem z Big Brothera, ale pamiętajmy, że Anglicy nadal mogą sobie dosalać i dosładzać swoje jedzenie, ile dusza zapragnie. Do nuggetsów w McDonaldzie można dodawać soli wedle własnych upodobań, choćby i całą solniczkę. To samo z cukrem, jeśli ktoś ma ochotę wypić całą butelkę syropu glukozowo-fruktozowego, ma do tego prawo ‒ jego ciało, jego wybór. Analogicznym przypadkiem był pomysł ograniczenia rozmiarów napojów gazowanych. Nie chodziło przecież o narzucenie jakiegoś odgórnego limitu. Ludzie mogą pić tyle słodzonych napojów, ile im się żywnie podoba. Takie zmiany mają na celu jedynie zmniejszenie szkodliwości produktów w wersji wyjściowej. Łatwiej jest dosolić jedzenie na talerzu, niż usunąć z niego sól.
Zarówno w przypadku zakazu stosowania tłuszczów nasyconych w USA, jak i ograniczenia spożycia sodu w skali całej populacji w UK sukces interwencji mógł być zasługą swego rodzaju „pójścia na rękę” konsumentom [21]. Poprawa diety nie wymagała od nich żadnego wysiłku w postaci zmiany nawyków żywieniowych [21]. Są tacy, którzy twierdzą, że rząd posunął się tutaj za daleko, ale każda strategia jest chyba lepsza niż bezczynność [22]. Jak zauważył Kelly D. Brownell, dyrektor prowadzonego przez Uniwersytet Yale’a ośrodka badań nad polityką żywieniową i otyłością, na początku walki z tytoniem rząd nie skupiał się na ochronie interesów handlowych, próbując przeciwstawić się wszelkim kłamstwom branży słabymi i nieskutecznymi próbami edukacji konsumentów [22]. Czym się to skończyło? „Milionami zgonów, którym można było przecież zapobiec. Teraz przyszedł czas na przemysł spożywczy i drugi raz tego samego błędu USA już popełnić nie może” [22].
Tak długo jak wśród rządów państw brakuje woli politycznej do wprowadzenia odgórnych zmian w zasadach działania przemysłu spożywczego, o zdrowie swoje i swoich najbliższych musimy troszczyć się na własną rękę. Sprawa jest poważna, może to być w końcu, dosłownie, kwestia życia i śmierci. Jakieś rozwiązania, które można by wcielić w życie już teraz? Oczywiście, i to nie jedno. Wszystkim zainteresowanym polecamy książkę dr. Michaela Gregera pt. „How Not to Diet”.
Źródło: nutritionfacts.org
[1] Global NCD target: halt the rise in obesity. World Health Organization. 2016.[2] Global status report on noncommunicable diseases 2014. World Health Organization. 2014.
[3] Roberto CA, Swinburn B, Hawkes C, et al. Patchy progress on obesity prevention: emerging examples, entrenched barriers, and new thinking. Lancet. 2015;385(9985):2400-9.
[4] World Obesity Day: ‘All countries significantly off track to meet 2025 WHO targets on Obesity.’ World Obesity.
[5] Neal B. Fat chance for physical activity. Popul Health Metr. 2013;11(1):9.
[6] Murray S. The world’s biggest industry. Forbes. November 15, 2007.
[7] Packaged Food Market Expected to Reach $3,407.2 Billion by 2030. Cision. July 23, 2015.
[8] Marlow ML. Weight loss nudges: market test or government guess? Mercatus Center. September 3, 2014.
[9] Cohen DA, Lesser LI. Obesity prevention at the point of purchase. Obes Rev. 2016 May;17(5):389-96. doi: 10.1111/obr.12387. Epub 2016 Feb 22. PMID: 26910361; PMCID: PMC5406228.
[10] Kirkwood K. Lipids, liberty, and the integrity of free actions. Am J Bioeth. 2010;10(3):45-6.
[11] Popkin BM. Agricultural policies, food and public health. EMBO Rep. 2011;12(1):11-8.
[12] Jargon J. Gluten-free craze: is it healthy? Wall Street Journal. June 22, 2014.
[13] „Gluten Free” Claims in the Marketplace. Agriculture and Agri-Food Canada. November 10, 2017.
[14] Fry L, Madden AM, Fallaize R. An investigation into the nutritional composition and cost of gluten-free versus regular food products in the UK. J Hum Nutr Diet. 2018;31(1):108-20.
[15] Elliott C. The nutritional quality of gluten-free products for children. Pediatrics. 2018;142(2):e20180525.
[16] He FJ, Pombo-Rodrigues S, Macgregor GA. Salt reduction in England from 2003 to 2011: its relationship to blood pressure, stroke and ischaemic heart disease mortality. BMJ Open. 2014;4(4):e004549.
[17] Dunford E, Webster J, Woodward M, et al. The variability of reported salt levels in fast foods across six countries: opportunities for salt reduction. CMAJ. 2012;184(9):1023-8.
[18] Wyness LA, Butriss JL, Stanner SA. Reducing the population’s sodium intake: the UK Food Standards Agency’s salt reduction programme. Public Health Nutr. 2012;15(2):254-61.
[19] Roehr B. US tops salty fast food league table. BMJ. 2012;344:e2769.
[20] Ma Y, He FJ, Yin Y, Hashem KM, MacGregor GA. Gradual reduction of sugar in soft drinks without substitution as a strategy to reduce overweight, obesity, and type 2 diabetes: a modelling study. Lancet Diabetes Endocrinol. 2016;4(2):105-14.
[21] Hill JO. Can a small-changes approach help address the obesity epidemic? A report of the joint task force of the american society for nutrition, institute of food technologists, and international food information council. Am J Clin Nutr. 2009;89(2):477-84.
[22] Brownell KD. Government intervention and the nation’s diet: the slippery slope of inaction. Am J Bioeth. 2010;10(3):1-2.